Komunikacyjne uszy von thuna
Nieraz w moim życiu osobistym i zawodowym, zadając komuś niewinne pytanie, w odpowiedzi spotkałam się z dziwną reakcją – odburknięciem, tłumaczeniem się lub drobną złośliwością. Dlaczego tym ludziom włączały się reakcje obronne? Przecież nie miałam nic złego na myśli. Dlaczego on/ona nie zrozumieli moich intencji?
Brzmi znajomo? Z pewnością tak ;-)
I na to zjawisko nauka znalazła wytłumaczenie. Przyczyna tkwi w tym, że wszystko, co słyszymy, przepuszczamy przez własne filtry, nadając otrzymywanym komunikatom różne, niekoniecznie prawdziwe znaczenia. Tworzymy własne projekcje na temat tego, co ktoś miał na myśli. Interpretacje te niestety bardzo często są totalnie nietrafione, a nasza komunikacja zawiera błędy i tym samym nie prowadzi do niczego dobrego.
Weźmy taki prosty przykład.
Mąż mówi do żony: „Ale jestem głodny”.
Już z pewnością domyślacie się, jak różne mogą być reakcje żony na taki komunikat.
Prof. Friedemann Schulz von Thun, niemiecki psycholog, ekspert od komunikacji interpersonalnej, wyłonił cztery płaszczyzny komunikacji i nazwał je KOMUNIKACYJNYMI USZAMI. Według niego mamy nie jedną, a cztery pary uszu. Każde z nich słyszą coś innego.
Uszy rzeczowe
To najprostszy poziom odbioru. Słuchający skupia się na czystych faktach, odbiera informacje wprost. Płaszczyzna ta jest zazwyczaj zrozumiała intelektualnie, dotyczy informacji będących odpowiedzią na pytania jak, gdzie, kiedy, kto, co? Czyli tzw. Konkret. W naszym przypadku żona usłyszy: „Mój mąż jest głodny. Chce mu się jeść.” Tylko tyle. Takie przyjęcie komunikatu byłoby najpewniej najlepsze, ale sądzę, że w tym wypadku najmniej prawdopodobne.
Uszy apelowe
Bardziej prawdopodobne będzie, że słuchający skupi się na ewentualnych, niewypowiedzianych potrzebach, życzeniach, prośbach, oczekiwaniach rozmówcy. Czyli usłyszy coś w rodzaju: „On chce, żebym mu zrobiła coś do jedzenia”. To tzw. Uszy apelowe. Odbiorca zrozumie wypowiedź jako wywieranie wpływu, nakłanianie do działania lub zaniechania czegoś.
Uszy ujawniające siebie
Jest też inny sposób odbierania komunikatu, nazywany Uszami ujawniającymi siebie, czasem też Uszami terapeutycznymi. To sposób odbierania komunikatu poprzez interpretowanie uczuć i motywów mówiącego. O co mu chodzi, co z nim, jak się czuje? Sam komunikat schodzi na dalszy plan. W naszym przypadku troskliwa partnerka może więc usłyszeć: „On pewnie znów tyle pracował, że nie miał czasu na chwile przerwy, aby coś zjeść. On się nabawi jakiejś choroby. Coś z tym trzeba zrobić. Martwię się.”
Uszy relacyjne (Ucho drażliwe)
Istnieją jednak także tzw. Uszy relacyjne, zwane też, nie bez kozery, drażliwymi. Uszy te są niestety dość często nad wyraz rozwinięte. Powodują, że to co słyszymy, odnosimy do siebie personalnie, nadinterpretowujemy, a to często prowadzi do nieporozumień. Odbiorca wiadomości może „usłyszeć”, a raczej dopowiedzieć sobie coś na temat stosunku do siebie, sposobu traktowania go, co o nim myśli nadawca. W naszym przykładzie żona z pewności usłyszy coś w stylu: „Tak, oczywiście, on uważa, że jestem złą żoną. Nie ugotowałam obiadu. Pewnie ma pretensje, że nie podstawiam mu pod nos kolacyjki, tak jak by to zrobiła mamusia”. Ten filtr zwykle negatywnie przetwarza informacje, jest popularny, ponieważ zwykle jesteśmy krytycznie w stosunku do siebie i nieco przewrażliwieni na swoim punkcie. Bywa jednak, że możemy naginać rzeczywistość na swoją korzyść, co też może spowodować niezły ambaras. Jaki, to już sobie sami możecie dowymyślić ;-)
Wiedza i rozumienie naszych poziomów percepcji może nam zdecydowanie ułatwić życie. Warto poobserwować siebie, które uszy mamy nad wyraz rozwinięte, a które pozostają głuche. Dobrze, aby rozwijać je dość harmonijnie.
Pamiętajmy, że słuchając drugiego człowieka, mamy skłonności do projektowania. Dlatego zanim wystrzelimy coś w obronie własnej, dopytajmy rozmówcę o jego prawdziwe intencje.
Z drugiej zaś strony, jeśli sami coś komunikujemy, może warto zadbać, aby wypowiadane zdanie nie było nazbyt lakoniczne, aż proszące się o interpretację. Jeśli zadbamy o przekazanie intencji lub własnych potrzeb, być może unikniemy niejednego spięcia.